W Sylwestra powitałam nie tylko 2016 rok ale także drugą połowę mojej ciąży. Nie wiem kiedy to minęło. Cudaczek ma przyjść na świat w połowie maja. Z nami jest jak do tej pory wszytko w najlepszym porządku, tata też dzielnie daje sobie radę. W Nowy Rok zabrał nas nad morze.
Cudaczek nie jest wielkoludem rośnie w normie, niestety mama nie. Okazało się, że jestem typem który tyje od powietrza ;) Cudaczek dzięki temu ma bardzo wygodne lokum (okazałe a jakże). Przytyłam już 10 kg co już nie jest takie zabawne bo możemy nabawić się nie tylko nadwagi ale różnych ciążowych powikłań, których wolałabym uniknąć. Lekarz na wizytach troszkę mnie straszy. Nie o takim scenariuszu marzyłam, miałam być jak te kobiety z katalogów, które są piękne pachnące z piłeczką przed sobą, które do końca ciąży wchodzą w dotychczasowe ubrania. Taką miałam wizję jeszcze parę lat temu kiedy zaczynaliśmy starania. (No i miałam iść na zwolnienie zaraz po pozytywnym teście). Ja już w I trymestrze musiałam zaopatrzyć się w ciążowe ciuszki z których powoli wyrastamy. Wiem, że zmieniające się ciało w takim stanie jest naturalną koleją rzeczy, nie narzekam, nawet niektóre "zmiany" mnie cieszą, ale nie do końca umiem zaakceptować, że tak naprawdę nie mam na nie wpływu.
Od tego tygodnia mam kilka dni wolnego (chodziłam cały czas do pracy) i mam plan aby bardziej o nas zadbać, więcej się ruszać i uważać na to co jem. Chcę też zobaczyć jak mogłabym cieszyć się ciążą w domu i czy z niepokoju o naszego Cudaka dam radę wysiedzieć w czterech kątach sama cały dzień.
Na razie zamierzam ciesze się takimi widokami na codziennych spacerach. Zima w pełni!
Nadal nie wiemy czy Cudaczek jest chłopcem czy dziewczynką ukrywa się przed nami i lekarzami. Troszkę nas to cieszy bo i tak jest ogromną niespodzianką w naszym życiu. Troszkę nas korci żeby ta tajemnica została odkryta przy porodzie :)